Lamotrygina 50 mg z bardzo powolną, zgodną z oczekiwaniami publiczności tendencją zwyżkową (=po 5 miesiącach niesubordynacji pacjentka wreszcie poszła po rozum do głowy). Na całe szczęście jak dotąd w strefie newralgicznej obyło się bez groźnych w skutkach ruchów tektonicznych. Wenlafaksyna bez zmian, 225 mg (=pacjentka niegrzeczna, upór nie do pokonania, deklaruje gotowość do współpracy w bliżej [lub raczej dalej] nieokreślonej przyszłości). Wieczorem przelotne opady hydroksyzyny (=grzeczna), niewielkie 0,025 mg w porywach do umiarkowanych 0,05 mg, na przemian z równie symbolicznym zopiklonem 3,75 mg w porywach do 7,5 mg (=niegrzeczna, uparta). Jak Państwo pewnie sami zauważyli, od dłuższego czasu nie opuszcza nas również znajoma już, uporczywa szczuka (? kg) pojawiająca się na horyzoncie z niezmienną częstotliwością (=w gruncie rzeczy placebo, ale psssst… tego żaden MD wiedzieć nie musi, to nie NFZ) i w tej kwestii nie zanosi się na zmiany do dnia 17 lipca. Następnie 18 sierpnia (=w osiemnaste urodziny pacjentki) sytuacja wróci do stanu poprzedniego i tak potrwa najpewniej do końca października.
PytaCIE Państwo, dlaczego tak obco brzmią te nazwiska? No, wieCIE, taka już teraz moda, że wszystko się amerykanizuje. MożeCIE się nimi za to posłużyć w różnych okolicznościach. Bardzo dobrze na przykład sprawdzają się w roli inwektyw. O, tak: "Ty, ty, ty wredna uparta jak osioł wenlafaksyno ty!". Brzmi prawie równie ładnie, co w dawnych czasach "Ty anaptykso! Ty synkopo! Ty asymilacjo progresywna!".
Obserwowane uporczywe zjawisko meteorologiczne pojawia się jak w zegarku w oczekiwanym miejscu o przewidywanej godzinie i nijak nie może zrozumieć, że w przeciwieństwie do Wilczej krainy na wyspie IPiN czas zarówno stałych rezydentów, jak i gości tranzytowych płynie w innym tempie. Ale za to życie jest tańsze – albo rybki, albo akwarium. W ten piękny poranek życząc Państwu dobranoc żegnam się uprzejmie i zapraszam do wysłuchania następnej prognozy przy najbliższej nadarzającej się okazji.
A teraz raz jeszcze oddaję głos Kay Redfield Jamison: Moje wspomnienia dotyczące garden party mówia mi, że bawiłam się cudownie, byłam ujmująca i pewna siebie, i miałam szampański nastrój. Jednak mój psychiatra, gdy rozmawiał ze mną znacznie później, wspominał to wszystko całkowicie inaczej. Stwierdził, że byłam ubrana w sosób prowokujący, całkowicie odmienny od konserwatywnego stylu, który cechował mnie w poprzednim roku. Miałam znacznie jaskrawszy makijaż niż zwykle i wydawałam się zbyt pobudzona i gadatliwa. Mówił, że pamięta moment, gdy pomyślał sobie, że Kay wygląda na osobę w stanie maniakalnym. W przeciwieństwie do niego, ja uważałam, że jestem wspaniała.
+ + + R E S Z T A J E S T M I L C Z E N I E M + + +
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz