wtorek, 9 czerwca 2009

bajka dla Moniki i Jurka

Kto i kiedy widział drzewo poziomkowe? Gdzie rosną poziomki, po które trzeba się wspinać na palcach, zamiast kucać, a do ich zakręconych wąsów sięgać ręką w górę? Krzewy bzu przesłonięte odciągniętą na bok pluszową kotarą, niczym za oknem, a jednak wyciągnięta do nich dłoń nie natrafia po drodze na żadną szybę?

Pod drzewem poziomkowym stoi stół nakryty białym obrusem, co jeszcze świeżymi liniami zagnieceń wspomina niedawny pobyt w bieliźniarce. Na stole wazon, w nim siedem kolorowych tulipanów. Poziomki na drzewie są większe niż tulipany w wazonie. Na stole, na talerzu, połowa dorodnej, dojrzałej poziomki. I niemal mniejsza od niej patera z owocami: ćwierć arbuza, jabłko, gruszka, melon, grejpfrut, pomarańcza, brzoskwinia i parę śliwek oraz kiść zielonych winogron. Słoik babcinych winogron, karafka z winem, a może sokiem owocowym. Szklanki i otwarte butelki. Co trzyma się w butelkach z takim zamknięciem? Lemoniadę? Jest jeszcze szumiąca bezbrzeżnym oceanem muszla i przytrzymująca obrus krewetka na okrutnym, człowieczą ręką wytopionym haczyku. Ktoś zabrał ją z jej ojczyzny - wielkiej wody i kazał wiecznie tęsknić. Na stole wygląda wszak zaskakująco, oryginalnie, dodaje mu szyku.

Cytrynę przed chwilą jeszcze ktoś obierał, truskawki w pucharkach, wielkości poziomkowych pestek, pod białą śmietanową pierzynką czekają na głodnego wędrowca. A może po prostu na gospodarzy, co na chwilę tylko odeszli od stołu, pozostawiając na jednym jego krańcu fajkę, tytoń, na drugim popielniczkę, paczkę papierosów i pudełko zapałek oraz jeszcze ciepłą, na dwie kupki rozłożoną talię kart i niedbale rzucone obok klucze do domu. Z torebki na ziemi, osieroconej nieopodal krzesła, wystają ciekawie główki drutów zmęczonych niedawną robótką. Będzie sweter na zimę, a może ciepły szalik. I apaszka pachnąca wiatrem. O brzeg krzesła oparta strudzona drogą laska. Wokół stołu, po puszystym dywanie z jasnozielonych liści biegną tory kolejki; jej wagonik znika w czeluści mroku pod nogami krzesła.

Dokąd zaprowadzi go jaśniejący migotliwie pomiędzy stołowymi nogami tajemniczy tunel wśród liści bzu? Na kogo czekają dwa krzesła? Kto dokończy obierać cytrynę? Z jakiej okazji ta świeczka na torcie? I dlaczego ktoś już odkroił pierwszy jego kawałek? Widzieliście kiedyś drzewo poziomkowe?

Wydaje mi się, że takie właśnie rośnie w Serocku.

PS Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało, zwany czasem Gab. Czytać chciałeś. Mówisz masz, a reszta czytelników przy okazji :)

2 komentarze:

  1. no chicałam i mam i dziękuję, ładne

    OdpowiedzUsuń
  2. drugikoniecswiata9 czerwca 2009 15:16

    ładny to ten obrazek jest, ja tylko gadam co widzę. ale nie mogłam się jakoś w przypływie maniakalnego geniuszu powstrzymać i przepisałam z kartki tu. tych, co mają małą tolerancję na kicz - very sorry :)
    zakochałam się w tym panu.

    OdpowiedzUsuń