piątek, 27 lutego 2009

szczyt kulinarnego upadku

Nie wiem czemu obrazki z poprzedniego posta mnie nie lubią. Może pan Franciszek pilnuje praw autorskich. Spróbuję je wkleić jeszcze raz. A wracając do zapowiedzianych w tytule baranów...

Potrzebne:
1/2 torebki tortellini z serem (takie kupne, z Carrefoura, za 5 zł, suche...)
2 łyżeczki masy krówkowej (taka kupna, z Carrfoura, w puszce...)
ew. odrobina masła

Know-how:
Tortellini wrzucić do wrzątku, ugotować, odcedzić. Dodać masła na okrasę. Puszkę z masą krówkową otworzyć, 2 łyżki masy dodać do tortellini, wymieszać. Skonsumować zaklejając się.

Że co? Że ble? No uprzedzałam przecież, że degeneracja. A jednak mimo tego, że w tytule "szczyt", mojego rekordu upadku w kwestiach kulinarnych nie udało się chyba jednak pobić. Bo jesienią 2003 moim głównym daniem był, uwaga uwaga, kisiel z otrębami. Ale wtedy miałam depresję i nic innego ani przyrządzić, ani przełknąć nie byłam w stanie. Obecna degeneracja zaś spowodowana została li i jedynie osiągnięciem stanu wyjedzenia zapasów (no, prawie - tortellini i puszka z kajmakiem jeszcze były) koincydującego z wielkim nie-chce-mi-się-iść-do-sklepu-po-zakupy. Eh, to powinno być karalne, nie? Post z datą piątkową, bo i w piątek napisać go miałam.

czwartek, 26 lutego 2009

co w prasie piszczy

Z okazji poniedziałkowego dnia walki z depresją subiektywny przegląd prasy specjalnie dla PT czytelników nabiegunnego bloga. Z %, bo ja lubię %, choć nigdy nie wiem, w które wierzyć. Z banałami, bo z mojego bardzo konkretnego doświadczenia wynika, że powtarzania banałów nigdy dość. Banały ilustrowane plakatami Franciszka Starowieyskiego co to sobie 24 lutego poszedł na drugą stronę.




Lecz depresję, zyskaj szansę na normalne życie

Według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia 121 milionów ludzi na świecie zmaga się z depresją. Statystycznie 16 osób na sto depresję albo miało, albo ma, albo jeszcze ją przejdzie.
Dwu-trzydniowy "dołek" to nie jest depresja. Choroba ta nie jest również słabością charakteru czy brakiem silnej woli. Mamy z nią do czynienia, kiedy minimum przez dwa tygodnie towarzyszy nam permanentny smutek, poczucie bezsensu, przygnębienia i niskiej samooceny.

Gwałtownie spada masa ciała lub przeciwnie zaczynamy się objadać, do tego dochodzi bezsenność lub nadmierna senność i brak energii, który uniemożliwia wykonywanie codziennych czynności jak kąpiel, wyjście do pracy czy czytanie książek. Nasilająca się życiowa apatia może doprowadzić do tego, że pojawią się urojenia i myśli samobójcze. Z przedstawionego na wykładzie raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że co roku 850 tys. ludzi na świecie kończy życie samobójstwem i przyczyniają się do tego zaburzenia psychiatryczne, również depresja.

- Wsparcie rodziny, bliskich jest bardzo ważne, nie można takiej osoby pozostawiać samej sobie - odpowiadał Daniel Bibułowicz. Wielu pacjentów nie pamięta lub nie wie, że w zdiagnozowaniu i leczeniu depresji może nam pomóc lekarz rodzinny, nie trzeba od razu udawać się do psychiatry. Żeby powrócić do normalnego życia i aktywności społecznej, depresję trzeba leczyć.

Dodam, że ci, którzy raz mieli depresję, mają 50 proc. szans, że ona
pojawi się po raz drugi. Ci pacjenci, którzy chorowali na nią dwa razy, mają 70 proc. pewności, że powróci po raz trzeci. Pocieszające są statystyki, zgodnie z którymi przy prawidłowym leczeniu w 65-80 proc. przypadków depresja ustępuje. Niestety, równocześnie 50-60 proc. chorych nie korzysta z pomocy lekarzy. Dzisiejszy dzień ma zachęcać do tego, by nie bać się tej choroby, lecz z nią skutecznie walczyć.

i jeszcze
PAP:
Jak przestrzegła wicedyrektor ds. lecznictwa Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie Joanna Meder, do 2020 r. depresja stanie się drugim najpoważniejszym problemem zdrowotnym na świecie. Szacunkowa liczba osób dorosłych dotkniętych zaburzeniami depresyjnymi w Polsce to około 1,2-1,5 mln osób.

Jak zaznaczyli organizatorzy kampanii, ma ona na celu uświadomienie społeczeństwu, że depresja nie jest złym nastrojem, który sam minie, ale poważną chorobą, którą trzeba i można leczyć.
"Depresja przynosi poważne konsekwencje społeczne. Powoduje m.in. przedwczesną umieralność, a także trudne radzenie sobie w pracy, co sprzyja bezrobociu. Wśród chorych na depresję jest też większy niż w innych grupach wskaźnik alkoholizmu i innych nałogów" -
powiedziała Meder.

Ordynator oddziału chorób afektywnych Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie Łukasz Święcicki zaznaczył, że depresja nie jest wywołana czynnikami zewnętrznymi. "Zewnętrzne przeżycia nie mają tutaj wiele do rzeczy. Mogą tylko wywołać coś, co przedtem już było we mnie" - wyjaśnił.

środa, 25 lutego 2009

et non solum latine

dzień dobry panu Tsugaya Sasaki vel Tsvi Sadan, co to podobno laughs and smiles a lot except when he has his pictures taken ;-) Bardzo piękną ma pan stronę www. Jestem naprawdę pod wrażeniem. Bardzo mnie zwłaszcza wzruszyła lista imion. Ale nie tylko, nie tylko... Ale żeby tak od razu, publicznie, podawać specyfikację poszukiwanej drugiej połówki? Hm. Może to i pragmatyczne, ale jakieś... bo ja wiem, mało romantyczne? No ale tak, to nie ta tradycja.
  • Given name: Tsvi (צבי)
    [né Tsuguya (צוגויה 嗣也) - accent falls on the first syllable]
  • Family name: Sadan (סדן)
    [né Sasaki (סאסאקי 佐々木)]
  • Conception
    • March 1963: The owner of the site was born.
    • 1969: The Internet was born.
    • 1985: The owner of the site started to use a personal computer.
    • 1989: The World Wide Web was invented.
    • 1991: The World Wide Web made its debut on the Internet.
    • April 1996: The owner of the site became a netizen.
  • Birth
    • October 1997: The site was launched.

404 file not found?

discite pueri puellaeque latine


Find more videos like this on LATIN VIA FABLES: AESOPUS

Laudator temporis acti

poniedziałek, 23 lutego 2009

Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan...

...Król Jegomość kieruje orędzie:
Niech lud pozdrowiony będzie,
I niech każdy nadstawi ucha,
I niech każdy uważnie słucha.
Król Jegomość, wielce wzruszony,
Ogłasza na wszystkie strony, że:

dziś, 23 lutego, obchodzimy (pluralis modestiae)
Światowy Dzień Walki z Depresją.

Na tę okoliczność ośmielamy się
zaprosić PT czytelników
mieszkańców miasta stołecznego i okolic na

Wielki happening uliczny - wyraz wsparcia
dla osób chorujących na depresję

Dołącz do nas - pokażmy razem,
że chorzy na depresję nie są sami!



Wielki przemarsz ulicami Warszawy w poniedziałek o godzinie 12.00
Trasa: Krakowskie Przedmieście – Nowy Świat – Aleje Jerozolimskie
Kulminacja – godzina 14.00 - stacja metro Centrum Warszawa
Animacje uliczne, pokazy gry na bębnach, rozdawanie materiałów edukacyjnych.

A kto nie zdąży (tak jak np. pisząca te słowa, czy też herold króla jegomości dla niepoznaki zwany mkw), oto dostaje drugą szansę: solidarność można wykazać również tu! Palec pod budkę, bo za minutkę...

Info techniczne ze strony organizatorów metodą ctrl+V:
Ogólnopolska kampania społeczna forum przeciw depresji organizowana jest od 2007 roku przez firmę Servier Polska przy współpracy z fundacją ITAKA. Celem kampanii jest szerzenie wiedzy na temat depresji, uświadomienie społeczeństwu, że nie jest ona stanem ducha, nastrojem, który sam minie, ale poważną chorobą, którą trzeba i można skutecznie leczyć. Ma także pomóc przełamać opór i niechęć osób chorych i ich rodzin przed zgłaszaniem się do lekarzy, terapeutów i grup wsparcia. Od trzech lat działa również strona internetowa www.forumprzeciwdepresji.pl, powstała z myślą o osobach chorych na depresję i tych, których bliscy lub znajomi zmagają się z tą chorobą. Za jej pośrednictwem można uzyskać wiele cennych informacji o objawach, przebiegu i sposobach leczenia depresji.

Antydepresyjny telefon zaufania fundacji ITAKA: 022 654 40 41 czynny przez cały rok, we wszystkie poniedziałki i czwartki w godz. 17.00 - 20.00 W poniedziałek 23 lutego - w Światowym Dniu Walki z Depresją czynny od 12 do 22. Przy telefonie dyżurują lekarze psychiatrzy.

Last but not least:
czego NIE robić?

sobota, 21 lutego 2009

Ryjem i do przodu

Motto Marysi-beatrix w tytule i fragment prefacji w miejsce confiteor. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha...

Zaprawdę godnym i sprawiedliwym
Słusznym i zbawiennym jest
Iść i padać
Z-padłych-wstawać
Przeszła wojna
Wstaje trawa
I tego trzymać się trzeba

niedziela, 8 lutego 2009

Gdzie jest ojczyzna bogów?

Tytuł poprzedniego posta był parafrazą Konwickiego, który w "Kronice wypadków miłosnych" tak oto mówi o 'swojej' Litwie:

"Litwa była wtedy wielkim zachodzącym słońcem, co zostawia po sobie smugi i resztki dogasającej tęczy. Dożywała ona swoich dni w polszczyźnie wileńskiej, w pieśniach białoruskich, w przysłowiach litewskich, trwała jeszcze w ginącym obyczaju, w wybujałych chorobliwie na chwilę charakterach, w powolnej i gęstej dobroci ludzkiej. Odchodziła w niepamięć przez krajobraz pełen szalonych kwiatów, słodkich zapachów ziół, budzących tajemniczą grozę borów. Odchodziła w niezrozumianą i zapomnianą co dzień dawność sadzawki rzewnego smutku, przez jeziora melancholii, przez meandryczne rzeki przeczuć.

Jacy byli ci ludzie modlący się do Jehowy i do prawosławnego Boga, lękający się Dewajtisa i Peruna, Czorta i Lucyfera, Zaduszek i Sądnego Dnia? Jacy byli ci potomkowie Tatarów, Polaków, Żydów, Litwinów, Białorusinów, Karaimów i wszystkich innych, których prześladowania, krzywda, nieszczęścia zagnały w północne puszcze rojsty?

Kochajmy tyle Litwy, ile jej zostało."




"Gdzie jest moja ojczyzna? Gdzie jest ojczyzna bogów? Chciałbym tam wrócić. Chciałbym tam wrócić, choćby okazała się podobną do tej krainy ludzi, gdzie spędziłem wygnanie. Choćby była wszechświatem kolosalnych i nieskończonych bólów, kolosalnych i nieskończonych utrapień, kolosalnych i nieskończonych nadziei. Nie, niech nie będzie podobna do ziemi. Mam na zawsze pełne oczy cierpienia, pełne uszy szlochu, pełne serce lęku. Ale niech będzie zarazem jakoś podobna do ziemi. Niech będzie podobna w krótkiej chwili radości z dokonania, w ulotnym zachwycie dla przypadkowego piękna smukłej trawy lub wonnego zioła, w przejmującej słodyczy olśniewającego błysku pierwszego zakochania."

sobota, 7 lutego 2009

Kochajmy tyle Warszawy, ile jej zostało

Stawki (Zaułek) - odcinek pierwszy

Ulica Stawki znajdowała się na skraju miasta
, na krańcu starej, ciasnej ulicy. Zaułek był wyrwą na węźle gęstej żydowskiej dzielnicy i pachniał już okolicą podmiejską. Kamienie bruku były wyślizgane, widniały wśród nich doły. Chodniki zżarł czas, dwa rzędy domów z obu stron miały szarożółtawy kolor i wyglądały zza drewnianych płotów jak stare, chore zęby. Przez dziury w płotach widać było bryły szarej ziemi i usypiska śmieci, porosłe dzikim zielskiem. Tam skakały wychudłe żydowskie kozy, wdrapujące się na wyschłe, schorowane drzewiny, które miały wygląd starych, splątanych powrozów.

W domach mieszkali niemal sami Żydzi: sprzedawcy uliczni, rzemieślnicy, przeważnie furmani, którzy mieli na tych podwórkach swoje stajnie i konie. Były tam również domy zamieszkane przez starych władców zaułka - ważniaków, nożowników znanych w okolicy, skorych do bójek.
Stawki biegły w dół, do Okopów. W tej części zaułka domy były jeszcze ciągle drewniane, o małych okienkach, jak w gołębnikach. Tu już zamieszkiwali obok Żydów również chrześcijanie.
W starych polskich dworkach, jak Żydzi je nazywali "z Powstania", czerpano jeszcze wodę za pomocą żelaznych pomp; tkwiły tam drzewa i krzewy, które otaczały gipsowe figury przenajświętszej Panienki oraz ikony i krzyże. Snuł się tu zapach kapusty, a w okienkach stały doniczki i słychać było szczekanie psów.


Na końcu zaułka otwierał się naraz inny świat. Tu, przy Okopach, legła surowa cisza. Znienacka ukazywały się czerwone mury fabryk z wysokimi, dymiącymi kominami i zamkniętymi żelaznymi bramami.

Z jednej strony biegł wysoki mur katolickiego, powązkowskiego cmentarza, a tuż obok, w bliskim sąsiedztwie spoczął żydowski cmentarz na Gęsiej.
Wokoło szumiała i huczała wielka polska stolica, Warszawa, ale ten gwar nie docierał do Stawek. Kamienie bruku stawały się coraz bardziej krzywe i wytarte, ścieki wzbierały gęstą mazią. Płoty i domy kruszyły się, a pokolenie szło za pokoleniem i znikało.

Na skraju zaułka mieściła się piwiarnia, gdzie młodzi furmani, wozacy i ważniacy przesiadywali całymi dniami, jedli pieprzony groch, nóżki i popijali piwo.

Tu w piwiarni u grubego Majlocha, który sam był za młodu ważniakiem, "załatwiano" wszystkie bijatyki. tu godzono się i przy każdej zgodzie zjadano kilka pieczonych gęsi, które stara Brajndla piekła u piekarza "spod dziesiątego numeru". Gęsi pieczone przez Brajndlę słynęły na całą okolicę.

Pierwsze dwa domy były okazałe. Wybielono je, a w nocy płonęła w poblizu latarnia. W tych domach mieszkali bogatsi furmani, którzy trzymali po kilka par koni i okute wozy. W niektórych mieszkaniach syczał już nawet gaz, a wieczorami niósł się z tych domów dźwięk gramofonów: kantorzy wznosili swe pienia, a Kawecka gwizdała i śpiewała.

U bram tych domów oraz w piwiarni zawsze było wesoło. Chłopaki rozweselali dziewczyny i często wybuchały bójki: chłopcy sięgali do noży.
Starsi wiedli stateczny żywot wraz z żonami i dziećmi i nie darzyli sympatią młodych.

(...)


W sobotę w letnie ranki, gdy było już ciepło i widno, w zaułku trwała jeszcze cisza. W otwartych oknach leżała zmiętoszona pościel, na poduszkach spoczywały rozmierzwione głowy. Porzucano zapluskwione łóżka i sypiano na onkach i balkonach, gdzie toczono rozmowy o robactwie.

Żydówka, czarna jak Cyganka, w różowym czepku na głowie, przemawiała do swej sąsiadki o nagich, zielonkawych rękach:
- Czy pani słyszy, Dobele... Obyśmy obydwie tak żyły, że dopiero wczoraj wlałam do łóżek kwartę nafty... Wygrzebałam każdą okruszynkę...
- A u mnie spadają z sufitu... Żeby mu kości połamało, gospodarzowi, przyrzekł wybielić na wielkanoc...
Żyd w kalesonach krzyczy:
- Lea, daj tu miskę z wodą i szczoteczkę... Tu też są...
Na podwórkach na wyprzężonych wozach, na brykach i dorożkach leżą chłopaki, brodaci starcy, dziewczyny, kobiety z dziećmi - uciekinierzy uchodzący przed pluskwami. Śpią i światło słońca znajduje ich we wszystkich kątach: ten obraz przypomina opuszczone pole bitwy po nocnej utarczce. Obok piwnicy, gdzie mieści się piekarnia, siedzą dwaj ubieleni piekarze i pilnują pozostawionych w piecu garnków z kartoflami. Obydwaj spierają się, kto jest w zaułku mocniejszy: Mojsze-brzuch czy Motel-kubeł.

Efraim Kaganowski, Stawki (Zaułek)
, w: Warszawskie opowiadania (vel Pojlisze jorn). Przełożył Stanisław Wygodzki, ilustrował Otto Axer (sic!). Iskry, Warszawa 1958

piątek, 6 lutego 2009

idź tam, gdzie słyszysz śpiew

Był taki wierszyk kiedyś: idź tam gdzie słyszysz śpiew, tam dobre serca mają - źli ludzie nigdy nie śpiewają... Ja go znałam jako poezję ludowo- pamiętnikowo- śpiewnikowo- okołoharcerską, a tu jedna wygooglana strona mówi, że C. K. Norwid: 'gdzie słyszysz śpiew tam śmiało idź / tam dobrzy ludzie mieszkają'... Wie ktoś coś o tym, albo umie góglać skuteczniej niż ja?

A taką panią znalazł Ł:


Z ostatniej chwili: ano i faktycznie.
Powoli staję się gógielmistrzynią?
A wieszcz w wersji która nie przeszła przez głuchy telefon wpisów do śpiewników mówi tak:

Tam idź, gdzie słyszysz śpiew,
Tam ludzie serca mają,
Źli ludzie wierzaj mi
Nigdy nie śpiewają...

d'exquises excuses

Ofuknęła mnie wczoraj z daleka Samprasarana, że blog pustkami świeci. 'Bo mam kryzys blogowej tożsamości', odpowiedziałam na zarzut zgodnie z prawdą. 'To napisz, że masz kryzys' - zażyczyła sobie. Z dedykacją więc specjalną - piszę. O kryzysie może też będzie, jak mi się on trochę bardziej wykrystalizuje i zwerbalizuje. Na razie jest to stan znany mi z terapii - gdy czuję, że milczę już nieprzyzwoicie długo, mówię dla przyzwoitości: 'ja myślę!', no i potem zwykle milczę dalej, a szare komórki udają, że pracują. Że też nie mamy takiej lampki na czole, jak komputer albo inne ustrojstwo... Migotało by toto na zielono i wszyscy zainteresowani od razu by wiedzieli, że proces twórczy trwa. O czym z braku lampki donoszę ręcznie.

O blogowej tożsamości zaś ładnie swego czasu łzami napisała Kronprinses. Tu. Jak mi się proces myślowy albo przynajmniej jakiś jego etap zakończy, to może dopiszę do tego swoje trzy grosze.