W domu zawsze bezpiecznie
ale zaraz za progiem
gdy rankiem Pan Cogito
wychodzi na spacer
napotyka - przepaść
nie jest to przepaść Pascala
nie jest to przepaść Dostojewskiego
jest to przepaść
na miarę Pana Cogito
dni bezdenne
dni budzące grozę
idzie za nimi jak cień
przystaje przed piekarnią
w parku przez ramię Pana Cogito
czyta z nim gazetę
uciążliwa jak egzema
przywiązana jak pies
za płytka żeby pochłonęła
głowę ręce i nogi
kiedyś być może
przepaść wyrośnie
przepaść dojrzeje
i będzie poważna
żeby tylko wiedzieć
jaką pije wodę
jakim karmić ją ziarnem
teraz
Pan Cogito
mógłby zebrać
parę garści piasku
zasypać ją
ale nie czyni tego
więc kiedy
wraca do domu
zostawia przepaść
za progiem
przykrywając starannie
kawałkiem starej materii
Świat zamknięty zatrzaśnięty na głucho
OdpowiedzUsuńi tak całymi tygodniami miesiącami
Myślisz: nie otworzy się już nigdy
Uderzasz w ściany otaczające cię coraz ciaśniej
dźwigasz w sobie grozę tego jutra
bez czucia i bez pojednania
bez ciekawości czy pragnienia
tego snu bez snów jak w śmiertelnej chorobie
Nigdy nigdy — mówi w tobie głos obcy
i zimny jak głos szatana
Aż nagle przychodzi dzień nieoczekiwanej zmiany
w którą już zwątpiłaś Oczy znów widzą
ściany rozstępują się i ukazują się za nimi soczyste barwy
twarze znów odkrywają swoje tajemnice
i wszystko aż do bólu domaga się uwagi
miłości miłosierdzia zrozumienia
(Julia Hartwig, Odłączenie)