czwartek, 9 kwietnia 2009

Ab ovo

Gabrysię poznałam w Żmichowskiej jesienią 1996. Byłam wtedy w pierwszej klasie, ona w zerówce. Przyjaźniła się z Kasią, wielbioną przez wszystkich romanistką. Miała ambicje literackie i z nimi natychmiast dołączyła do grona redagującego gazetkę o wdzięcznym tytule Bździągwa. Które to grono wywodziło się w większości, bo z wyjątkiem jedynie Filipa – z mojej klasy. Zaprzyjaźniłyśmy się, angażując w tę przyjaźń emocjonalnie w wymiarze właściwym piętnastolatkom. Pisałyśmy do siebie długie listy pełne Wielkich Słów. Kiedy je ostatnio znalazłam, łezka zakręciła mi się w oku... Potem, też chyba już w zerówce, Gaba w „Rejsie” u Dominikanów poznała Szymona. Pamiętam, jak siedziałyśmy kiedyś koło salki katechetycznej, a ona opowiadała mi o nim i o ich pierwszym pocałunku. A potem roztrząsałyśmy powstałe na tę i następne okoliczności Dylematy Moralne.

Wraz z Szymonem dość szybko na mapie moich punktów odniesienia nastała jego mama, która naturalnie pojawiała się w tle ich relacji. Była psychiatrą i psychoterapeutką i była Bardzo Mądra. Gaba od początku garnęła się do jej ciepła, trochę w opozycji do własnego domu i swojej mamy, z którą zupełnie nie potrafiła się wówczas dogadać. Zarówno Szymka, jak i Mamę przez długi czas znałam wyłącznie z opowiadań.

Z czasem moja przyjaźń z Gabrysią się rozluźniła – ona była coraz bardziej zakochana, do tego rozpoczęła szkołę muzyczną, która zabierała jej mnóstwo czasu, a potem jeszcze wyprowadziła się z Warszawy. Od czasu do czasu rozmawiałyśmy ze sobą na korytarzu, ale każda miała coraz więcej własnych spraw. Ja spędzałam pół życia w kościele, Gaba zupełnie od niego odeszła. Ona miała chłopaka, ja nie. Z nas dwu już tylko ja bawiłam się w szkolną gazetkę. Lubiłyśmy się nadal, ale coraz mniej nas łączyło.

Mamę Szymona po raz pierwszy spotkałam osobiście jesienią 1999. Ucząca nas biologii Monika wymyśliła wówczas projekt, w ramach którego w dwuosobowych zespołach „opracowywaliśmy” wybraną z listy kilkunastu chorób, każdy zespół inną. Należało najpierw dowiedzieć się na zadany temat czegoś we własnym zakresie, następnie znaleźć kogoś, kto zawodowo zajmował się zagadnieniem i przeprowadzić z nim wywiad, a potem – ów wywiad zredagować. Na deser zaś napisać po francusku artykuł i wygłosić przed klasą referat. Ocenialiśmy się nawzajem według wspólnie ustalonych kryteriów. Ania, z którą na biologii siedziałam jeszcze w jednej ławce, sięgnęła po listę i tonem wykluczającym jakikolwiek sprzeciw orzekła: „to my bierzemy depresję!”.

Wzięłyśmy więc, o ironio losu, depresję, z którą wówczas walczyła A., i z którą - jak się okazuje - mnie również walczyć było pisane. Jako przedmiot wywiadu występowała z nerwicą w pakiecie. Dość szybko zlokalizowałyśmy najbliższego na horyzoncie psychiatrę, którym była właśnie Mama Szymona. Poproszona przez Gabrysię zgodziła się udzielić nam wywiadu. Spisując potem ów wywiad z kasety klęłyśmy jak szewc. Nagrał się tragicznie i ledwo dało się cokolwiek usłyszeć, a nagrania było ponad dwie godziny. Ostatkiem sił, nad ranem, Anka dopisała wstęp, zamykając to historyczne spotkanie w słowach następujących:

Aby zasięgnąć informacji potrzebnych do zrealizowania tego przedsięwzięcia, postanowiłyśmy umówić się na spotkanie z panią doktor - psychiatrą. (...) Zgodnie z jej wskazówkami i według narysowanej przez Gabrysię mapy, trafiłyśmy pewnego mroźnego popołudnia do cieplutkiego, niewielkiego mieszkanka. W drzwiach przywitał nas wylewnie ogromny psiak, machając czule ogonem i donośnie dając znaki swej radości. Zaraz potem poznałyśmy panią doktor – w klapkach i wyciągniętym sweterku, z czupryną jasnych włosów. Za jej sprawą na stół wjechały prędziutko dwa kubki gorącej, pysznej herbaty. „Ciasta nie zdążyłam upiec” – padły usprawiedliwienia – „ale to kupione jest bardzo dobre”.

Wszystko to sprawiło, że nasza koncepcja przeprowadzenia mądrego (sic!) wywiadu padła niemal natychmiastowo. Fragmenty (bo wszystkiego było dużo, dużo więcej...) zamieszczone poniżej stanowią zapis swobodnej, acz dosyć niezwykłej rozmowy – ciepłej i przyjacielskiej, choć przecież dotyczącej zimnych i strasznych doświadczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz