czwartek, 11 czerwca 2009

niedoprana iza

Ofuknęła mnie ostatnio w mailu mkw, że określam się w kategoriach MD i że jej się to nie podoba. Że ona chcę izę, a nie jednostkę chorobową. Odpisałam mkw na mail, bo dotyczy kwestii dla mnie ważnej i istotnej, o której dużo myślę. I jeszcze nie do końca wymyśliłam, co myśleć mam, co myśleć chcę. Na razie zaglądam do środka i szukam Puchatka, którego tam nie ma. A w dodatku zakładając bloga publicznie zaprosiłam Was, żebyście zaglądali tam razem ze mną. A także, byście do mnie o tym gadali i pomagali mi kopać ten dół. Sama nie wiem, co w ostatecznym rozrachunku wykopię, ale zmęczyłam się kopaniem samotnym. Z każdego więc feedbacku, czy to w komentarzu, czy w mailu, czy osobiście - cieszę się jak dziecko.

W oczekiwaniu na mailową odpowiedź mkw rozmyślam zaś na rzeczony temat jeszcze bardziej intensywnie, a Puchatka jak nie było, tak nie ma. Nie tracę jednak nadziei, że kiedyś się pokaże. A ponieważ wczoraj byłam na więziowej herbatce u Wujka Czarka, rozmyślając o tytułowej kwestii obudzona dziś w środku nocy (sic!), w poszukiwaniach mych oddałam się lekturze ostatniego numeru. No i znalazłam coś, co w zasadzie jest moją chwilową odpowiedzią na postawiony przez mkw zarzut (nie wiem jak to nazwać słowem mniej nacechowanym). Nie jest to chyba literatura najwyższych lotów, ale jak mkw dobrze wie, jestem idealnym odbiorcą sztuki i do utożsamienia się z jej bohaterem/podmiotem lirycznym/innym podmiotem wiele mi nie potrzeba. A zatem tako w majowo-czerwcowej Więzi rzecze pani Monika Waluś:

Wiele z codziennych zdarzeń przypomina pralkę. Są – jak ona – potrzebne, może nawet bardzo, ale trudno się nimi zachwycać.

Owszem, pamiętam, jak babcia znajomej siadła przed po raz pierwszy uruchomioną pralką automatyczną i patrzyła z zadowoleniem, że "pierze się samo". My jednak łatwo przyzwyczajamy się do dobrego, więc nie wspominamy za często rzeki, tary w balii czy "Frani". A i zmęczenie codziennym wkładaniem, wyjmowaniem, sortowaniem, wieszaniem, pras
owaniem i układaniem tego, co "samo się wyprało", też ma swoje prawa.

Pralka służy do prania – a codzienność? Ona także nas oczyszcza: spiera z nas to, co niedobre, niepotrzebne, co przeszkadza. W jakimś sensie mój umysł – a może cała ja – działa jak pralka: coś dzieje się w środku, nie w pełni jednak wiadomo co.


Po uruchomieniu pralka działa w swoim rytmie. Niekiedy słychać aż w pokoju obok, że się trzęsie i rusza dość cholerycznie, czasem jednak nic nie słychać, nawet kiedy podejdzie się blisko. Ale ponoć – jak przekonują instrukcja obsługi pralki i podręczniki duchowości – czas ciszy jest potrzebny. Czas namakania i przyjmowania proszku do prania to również część procesu oczyszczania.


Z człowiekiem jest podobnie – wrzuca do siebie mnóstwa słów, myśli, emocji. Niektóre z nich muszą namakać, ogrzać się, rozmiękczyć. Zbyt szybkie próby przerobienia tego wszystkiego, przemyślenia, wybaczania i pojednania nie zawsze się udają i nie zawsze przynoszą dobre skutki. Przecież zbyt szybkie wyjmowanie ubrań z pralki wcale prania nie przyspieszy. Kiedyś pralka zepsuła mi się w trakcie prania – wyjmowanie niedopranych i niewypłukanych ubrań było trudne i nieprzyjemne. Słowa i myśli też bywają niedoprane i niewyżęte, na przykład z niedobrych emocji.

Wkładam więc do pralki tyle, ile można, bo jak za dużo, to się nie upierze. Tak i ze mną – mam określoną pojemność, nie uporam się z nadmiarem słów, myśli, emocji, doświadczeń. Nawet jeśli dałabym się namówić na kurs szybkiego czytania, potem muszę przecież tymi słowami namakać...


Czasem stoimy – pralka i ja – choć wypadałoby działać szybciej. Cóż, obie jesteśmy dość powolne, mamy swój rytm i trzeba, byśmy przeszły konieczne etapy, żeby na końcu wyszło coś świeżego i na ile się da – czystego. To jednak nie koniec, bo pranie trzeba jeszcze wysuszyć. Pralka uczy mnie cierpliwości wobec siebie samej i innych. Wszyscy mamy swój rytm myślenia i przeżywania, czasem zawodzimy i dzielimy się niedopranymi myślami i niewyżętymi słowami… Czasem dobrze by było szybciej. Czasem stoję i patrzę w okno, choć wypadałoby już działać. Ja jednak po cichutku namakam…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz