piątek, 5 czerwca 2009

kryptoreklama

Irvin D. Yalom, "Religia i psychiatria", Warszawa 2009.
Parę smaczków ze specjalną dedykacją dla wujka Czarka:

Pociecha religijna i psychoterapia – każda na swój sposób – znalazły metody tłumienia dysforii związanej z różnymi formami izolacji. Oxfordzki słownik języka angielskiego informuje nas, że jednym ze źródeł słowa „religia” jest re-ligare – wiązać lub łączyć. Rzymianie używali terminu religare w odniesieniu do rozmaitych więzi – rodzinnych, z przodkami, z państwem. Znaczenie to – wiązanie, łączenie czy, jak moglibyśmy powiedzieć, więź – wyraźnie ukazuje podobieństwo misji psychoterapii i religii. WIĘŹ to dobry wspólny mianownik wszystkich współczesnych form poszukiwań duchowych.

W każdym omówieniu religii i psychiatrii termin "WIĘŹ" ma wielką wartość. Dla terapeutów nie ma celu ważniejszego od zbudowania możliwie najgłębszej i najautentyczniejszej więzi z pacjentem. Literatura zawodowa dotycząca relacji między terapeutą a pacjentem jest pełna omówień spotkania, autentyczności, trafnej empatii, bezwarunkowej akceptacji, "spotkania Ja-Ty". Terapeuci grupowi za priorytet uznają zbudowanie spójności grupy. W spójnej grupie każdy z jej członków jest bardziej gotów badać i wzmacniać swoje relacje z innymi uczestnikami. W obliczu śmierci uczestnicy moich grup dla pacjentów chorych na raka często mówili o wielkim ukojeniu, jakie czerpali z bycia z innymi ludźmi, którzy, na mocy tego tylko, że byli w takiej samej sytuacji, dostarczali poczucia głębokiej więzi. Jeden z tych pacjentów dał nam cudowny opis "WIĘZI":

"Wiem, że każdy z nas jest okrętem w ciemności i każdy jest okrętem samotnym, ale to wielka ulga widzieć migające światła okrętów, które przepływają w pobliżu".

Są to fragmenty wykładu Yaloma na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego po tym, jak został przez nie uhonorowany nagrodą Oscara Pfistera za wkład w religię i psychiatrię; tekst został potem przedrukowany w American Journal of Psychoterapy 3/2002, a w tym roku ukazał się po polsku w przekładzie Anny Tanalskiej-Dulęby. Można go sobie obejrzeć tu, czyli na stronach wydawnictwa. Nie powiem jakiego, bo dwie kryptoreklamy to za dużo na jeden barszcz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz