piątek, 11 września 2009

pamiętacie?

Pewnego dnia na końcu świata pomyślałam sobie, że są takie daty w historii narodów, od których zaczynamy dzielić czas na PRZED i PO.

Polak: ten budynek PRZED Wojną... odbudowany w roku...
Francuz: ten kościół PRZED Rewolucją... teraz pełni funkcję...
Portugalczyk: ten zamek PRZED Trzęsieniem Ziemi... teraz jego ruiny...

W zeszłym roku na wykładzie z historii starożytnej prof. Ziółkowski zapytał: "czy państwo się jeszcze uczyli w szkole... yyy... tzn. czy państwo wiedzą, kim był Kornel Ujejski? tzn. kto z państwa wie, ręka do góry?" Nie pierwszy raz zachwycił mnie wówczas tym, że w ustach jego pytanie takie zabrzmiało, jakby zadawał je z czystej ciekawości, a nie po to, by załamywać ręce nad nędzą i nieuctwem dzisiejszej młodzieży. Być może załamywał, ale po cichu; odpowiedź kwitował policzeniem rąk i zwykłym: aha. Potem szybko dostosowywał się do zmienionej sytuacji na froncie, co ponoć jest cechą ludzi inteligentnych: "No więc Kornel Ujejski był polskim poetą romantycznym, państwo sobie sprawdzą w encyklopedii. Gdy ja chodziłem do szkoły, musiałem nauczyć się na pamięć jego wiersza 'Maraton'... Państwo sobie pójdą do biblioteki, wypożyczą Ujejskiego, odnajdą ten wiersz i w domu przeczytają".

Myślę, że jeśli student po roku od egzaminu pamięta treść swoich notatek z jednego wykładu, to jest to dla wykładowcy komplement. Przyznam skruszona, że nie odrobiłam wtedy pracy domowej. Ale za to pamiętam, że w moich notatkach w tym miejscu stoi: "uczta --> śpiewak --> '...ile masz lat, młodzieńcze, kim byłeś ZANIM przybyli Persowie?...' ". Skruszona wpisałam więc w matrixa przed chwilą "ujejski maraton persowie", matrix wypluł. Z rocznym opóźnieniem, ale przeczytałam. Więc wypluwam wam tu wypisy:

The mountains look on Marathon
And Marathon looks on the sea;
And musing there an hour alone,
I dream’d, that Greece might still be free,
For standing on the Persian’s grave,
I could not deem myself a slave.
(Byron)

Wy chcecie pieśni! – wy chcecie pieśni,
Zapewne dźwięcznej i słodkiej dla ucha,
A ja mam dla was, o! moi rówieśni,
Pieśń, co przypomni wam brzęki łańcucha.

Wy chcecie pieśni ni kwiatu do wieńca,
Co by śród uczty mogła was pochwalić,
A ja bym pragnął wam w ogniu rumieńca
Rozmiękłe dusze jak zbroję ostalić.

O! żal się Boże – tak młode pacholę,
Zamiast miłować, muszę nienawidzić
I jasne czoło omarszczać w mozole
I czyste usta wykrzywiać – i szydzić.

(...)

Z płonącego miasta
Wybiegł niewolnik, a za nim w pogoni
Jęk konających przy uchu mu dzwoni; –
On leciał nocy osłoniony mrokiem;
Czasem za siebie rzucał trwożnym okiem,
A wiatr przez góry za nim żarem dmuchał
I wrzask niósł z sobą. On stanął i słuchał:
Może mu teraz wróg braci wyrzyna
I starą matkę napawa krwią syna
I chatę niszczy ogniem i żelazem? –
– Hej, nie ma czasu! Z satrapy rozkazem
Pędź dalej, gończe! Jeszcze drogi wiele!
Gdy wrócisz, trupów policzysz w popiele.
Zerwał się goniec znękany boleścią,
Ruszył przez puszczę z nakazaną wieścią
I biegł tak skoro aż do wschodu słońca;
A gdy na czatach zszedł innego gońca,
„Hej, Sardes gore! Do Suzy! Do Suzy!”
Krzyknął i wrócił; a tamten przez gruzy
Jak struś popędził rozwinąwszy skrzydło –
I znikł przed słońcem jak nocne straszydło.

(...)


W Suzie, na dworze, król Dariusz ucztuje;
Sto cudnych dziewic jemu usługuje,
Sto niewolników na klęczkach się wije; –
On inne wody przy stole nie pije,
Tylko z Choaspu dalekiej krynicy,
A chleb je tylko z eolskiej pszenicy,
A wino jego to aż z Chalibamu,
Sól z puszcz Afryki, ze świętego chramu
Zewsa-Ammona. Bo każda kraina
Pod jego ręką żelazną się zgina,
Co ma najlepsze, z drugimi pospołu
W pokorze znosi do pańskiego stołu.

A gdy tak Dariusz rozległ się za stołem,
Przybieżał goniec i padł przed nim czołem
I woła: „Panie! Sardes, Sardes płonie!
Sardes to klejnot w twej złotej koronie,
A oto rokosz podnieśli Jończycy,
Sprzymierzeńcami są im Ateńczycy
I palą miasto!”

A drugi nadbieży
I woła: „Panie! Sardes w gruzach leży!
Ateńczyk spalił zamek i świątynie,
Winem napełnia święcone naczynie
I tobie, królu, przy uczcie urąga!”
Król, wściekły gniewem, wielki łuk naciąga,
Wybiegł i w błękit wypuszcza zeń strzałę
Z prośbą do bogów, aby tę zakałę
Krwią obmyć dali. I jednego sługę
Odstawił, aby każdą rwącą strugę
Wrzawnych uczt jego tamował wykrzykiem:
„Pomnij się, panie! mścić nad Ateńczykiem!”

A potem magów rozkazał przywołać
I pyta: „Grekom godzienem podołać?
Naród to wielki, gdy taki zuchwały”.
A oni rzeką: „Królu, kraj ich mały
I w mniejsze jeszcze rozerwany państwa:
Łatwo go w jarzmo zakować poddaństwa.
To szczypta ziemi, tyle, co zatrzyma
[przechodzącego podeszwa olbrzyma.
A gdybyś kazał ostrymi pazury
Rozerwać stare Babilonu mury,
To mógłbyś, panie! żwirem i kamieniem
Zasypać kraj ten z całym pokoleniem”.

(...)

3

W Atenach wrzawa! Perscy heroldowie
Stoją na rynku i w nieznanej mowie
Coś ciżbie głoszą. Nikt ich nie zrozumiał.
Jeden Grek tylko, co po persku umiał,
Wstąpił na kamień i zaczął tłumaczyć
Na język swojski; a miało to znaczyć:
„Dariusz, król Persów i Medów, pan świata,
na harde ludy plaga i zatrata,
zsyła heroldów, by mu wasze plemię
na znak poddaństwa dało wodę, ziemię,
a może da się pokorą przebłagać
i wstrzyma rękę, co ma Greków smagać”.

(...)

Temistokles młody
Wystąpił z tłumu i rzecze: „Ojcowie!
Słuszną ponieśli karę heroldowie,
Lecz między nami jest Grek winowajca;
Niechaj więc ginie jak oni, jak zdrajca!
Niech więc i tego nie ominie kara,
Co plugawymi wyrazy barbara
Dziś do niewoli wzywać nas się ważył.
Ojcowie! on nam język nasz znieważył!
On jego świętość pokalał i zbrukał,
Na hańbę naszą słowa w nim wyszukał.
Od kiedy przyszła z Olimpu ta mowa,
Jeszcze tak w niej się nie wiązały słowa.
On nierozważnie o jej męty trącił
I czyste źródło mowy naszej zmącił”.

(...)

Ciągną szarańczą. Z pięknego Miletu
Zostały jedno ogryzki szkieletu.
Na szyjach niewiast szczerbiły się miecze;
Chodzono w zakład, kto więcej wysiecze.
Naksos w płomieniach, nad nią dymy w chmurach;
A starce z dziatwą chronią się po górach.
Morska Eubea w perzynie osiadła;
Harda Eretria do ziemi przypadła;
I cała Grecja struchlała i zbladła.

(...)

5

W Atenach trwoga; lud tłumem się zbiera,
Milczy i smutnie po sobie spoziera:
Wierny swój naród opuściły bogi
I do wyboru dały mu dwie drogi:
Łańcuch i hańba – lub śmierć i mogiła!
A jedni szepcą: „Nieprzyjaciół siła!
Na cóż się przyda ofiara i męstwo?”
A drudzy krzyczą: „Śmierć albo zwycięstwo!”
Śród nich Milcjades jak zesłannik bogów,
Jak ona Pitia z delfickich trójnogów,
Słowem podźwiga zwątpiałego ducha.
Lud go otoczył – zwiesił skroń i słucha.

„Kto chce być sługą, niech idzie, niech żyje,
Niech sobie powróz okręci o szyję,
Niech własną wolę na wieki okiełza,
Pan niedaleko, – niech do niego pełza!
I tam głaskany, a potem wzgardzony,
Niechaj na progach wybija pokłony,
Niech jak pies głodny czołga się bez końca
Za pańską nogą, która nim potrąca.
A my zostańmy! My w nieszczęściu razem,
Albo wytępim wrogów tym żelazem,
Lub za najświętszą wielkich bogów wolą
W grobie się wolni schronim przed niewolą.
Na naszej skroni tylko z laurów wieniec,
Lub bladość trupia – nie wstydu rumieniec!

(...)

Wy się trwożycie tą liczbą ogromną?
I tą przemocą, co się zda niezłomną?
Cóż jednak znaczy taka ćma motłochu
Wylęgła z prochu, czołgająca w prochu,
Którą o boju popędzają biczem,
Aby nie pierzchła przed wolnym obliczem?

(...)

Bogowie z nami! Jedno nasze ramię
Tysiąc najemców zgruchoce i złamie.
Bogowie z nami! Oni nas prowadzą!
Oni nam siłę Tytanów nadadzą!
Niechże nas wspiera ich błogosławieństwo!”
A lud wykrzyknął: „Śmierć albo zwycięstwo”!
I śród radości weselnych okrzyków
Posłał do Sparty i do Platejczyków
Prosić pomocy.

Odmówiła Sparta,
Bo jej zabrania święta ustaw karta,
Co jest wyrocznią przy wszelkim obrządku,
Na bój wyruszać w księżyca początku.
Ale Platea, nie bacząc na gwiazdy,
Przysłała zbrojny hufiec dzielnej jazdy.

(...)

W Atenach pusto. Śród obszaru miasta
Pozostał starzec, ślepiec i niewiasta.
A kto mógł, patrzał w trwożnym niepokoju,
Czy nie obaczy co od strony boju.

Nic, nic nie widać. I słońce zagasło
I gwiazdy... Cyt – cyt – coś w pobliżu wrzasło...
Prędkimi kroki ktoś po bruku bije
I woła: „Tchu! Tchu! Głosy! Grecja... żyje!

(...)

8

Na pobojowisku,
Po całodziennym morderczym igrzysku,
Po krwawym trudzie, po stoczonej wojnie,
Tysiące ludu usnęły spokojnie.
Grecy z Persami na jednym posłaniu
Leżą bez gniewu w wiecznym pobrataniu.
A przy nich kruki skaczą i godują
I schrypłym głosem braci swych zwołują.

Z jednego Greka kruk ciało wyrywa;
Grek konający tak do niego śpiew:
„O szarp, szarp serce, niech już zaumiera!
O pij, pij, kruku, krew to bohatera!
Szarp, pij, a dziób twój jak ramię urośnie!”

Niewiasty greckie śpiewają żałośnie,
Nad każdym trupem chylą się z kagańcem,
Czy okrytego nieprzyjaciół szańcem
Nie ujrzą ojca, kochanka lub męża...

Wschodzący księżyc bije w lustr oręża;
To Sparta idzie – obaczyć ciekawa,
Gdzie się toczyła Aten walka krwawa,
Gdzie Med okrutny, co swe straszne imię
Obwieszczał Grekom w krwi, w pożarów dymie,
Teraz bezwładny snem spokojnym drzymie.

ZAKOŃCZENIE

Błogosławiony, kto w chwili zwątpienia
Duchem nie spada, ale się przemienia
W onego orła, co pioruny dzierży,
Pewny zwycięstwa, gdziekolwiek uderzy.

Błogosławiony, kto się trupem kładzie,
By dumnej nodze stanąć na zawadzie,
Kto z próżną dłonią, poświęceniem silny,
Bez trwogi czeka na cios nieomylny.

Błogosławiony, kto po niej w żałobie
W świetnej przeszłości zakopie się grobie;
On tam niejedną wielką myśl wygrzebie,
Co będzie bronią i tarczą w potrzebie.

Hm. Ciekawe czy ktoś dotarł do tego momentu. Fragmentu z moich notatek ni widu, ni słychu. Zaczynam podejrzewać, że może Ujejski wystąpił w kontekście innego poety, i majaczy mi się jakieś T. T...eokryt? bez sensu. T...yrtajos? chyba też za wcześnie. T...eognis? ale on pisał do młodzieńca co innego. Pssst, nie mówcie nikomu, że mam 3+ z literatury w indeksie. Choć może w IFK AD 2009 wymienienie 3 poetów na T na 3+ z literatury powinno wystarczyć? Czasy się wszak zmieniają, a młodzież wraz z nimi.

No i mimo wszystko jakoś ten Maraton jakby... znajomy. Jak to było ostatnio u Broniewskiego? Ziemio nasza! Ziemio niczyja!... Wtedy / Gdy już nikt nie będzie dzielił / ogromnej ojczyzny świata...

W czerwcu-lipcu 2001 byłam w Nowym Jorku. Pierwszy i jedyny jak dotąd raz w Ameryce, uczyłam się jidysz na pierwszym w mej historii zumerkursie i pierwszym studenckim zagranicznym stypendium. Wróciłam 4 sierpnia i zabrałam się za pisanie zaległych prac rocznych. Któregoś dnia na początku września, rankiem, gdy siedziałam przy biurku dziubdziając na komputerze słownictwo sporów trynitarnych dla x. Paprockiego, zawołał mnie tata, nie wiedzieć czemu o tej godzinie już na nogach: "mała, mała, choć tu szybko!" Zawołał mnie do telewizora.

Na całym świecie nocy osłonieni mrokiem biegli posłańcy do Suzy. W każdej stacji telewizyjnej, radiowej ta sama mantra: Sardes gore! Na całym świecie greckie niewiasty nad telefonem i skrzynką mailową chyliły się z kagańcem / czy okrytego nieprzyjaciół szańcem / nie ujrzą ojca, kochanka lub męża... Tak, ja też po pierwszym szoku pobiegłam z powrotem do komputera. "Brokhe, tayere, are you ok??? What about others?" --> priority: high --> wyślij.

Co mówiły polskie rozgłośnie rankiem 1 września 1939? Nie wiem. Wiem, że niecałe trzy tygodnie później mówiły tak:


Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła.
ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny!
Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów!
Niech gra
Orkiestra marsza spod Wagram,
Spod Jeny.
Chwyćcie ten jęk, regimenty,
Bataliony - armaty i tanki,
niech buchnie,
Niech trwa
W płomieniu świętym "Marsylianki"!


Allons enfants de la patrie?
W grudniu 42 lata później nie było teleranka.
A potem, 20 lat po grudniu...







Eh.

Ziemio nasza!
Ziemio niczyja!

PS ...usiadłam do komputera żeby urodzić coś na zajęcia z bardzo-ważnym-panem-dyrektorem, które mam o 8 rano na drugim końcu Warszawy. Chyba na pierwszej lekcji francuskiego zapytam go więc, czy czytał Ujejskiego, bo nic innego nie urodziłam. A teraz biegnę do wanny.

3 komentarze:

  1. ha, ja też się uczyłam fragmentów Maratonu na pamięć :)
    do wyboru mieliśmy ten od "w Atenach trwoga" i taki, którego nie wrzuciłaś, co się zaczyna "z czterech stron świata ciągną się zastępy" :).

    OdpowiedzUsuń
  2. jako że jedna moja wierna czytelniczka jeszcze nie oswoiła się z funkcją "skomentuj" i komentuje mi czasem w mailu. to ja tu wkleję co skomentowała:

    Cześć Malutka,
    Widzisz jak to jest z tą pamięcią - płata figle, nie dość, że inaczej każdy z nas zapamiętuje różne "prywatne" zdarzenia - uczucia , odczucia itp, to jeszcze całkiem obiektywne rzeczy też wyglądają różnie we wspomnieniach...Przeczytałam Twój wpis na blogu - dziwisz się w nim dlaczego Twój Tata był już na nogach rankiem 11 września 2001 roku. Widzisz, zupełnie Ci uciekło, że zamachy były rano,ale to było amerykańskie rano, u nas było około trzeciej po południu....pamiętam jak do mnie zadzwoniłaś, szłam wtedy ulicą, Alejami Jerozolimskimi, byłam chyba w firmie WAN albo u notariusza w sprawie mieszkania na rondzie Babka, i szłam do sklepu Escady w Reform Plaza....( ale te szczegóły też mogą być trochę inne...bo moja pamięć jak każdego innego człowieka może płatać figle...)....
    Buziaczki
    Mama

    OdpowiedzUsuń
  3. ej, samprasarano, ale co to był za wiersz, o którym mówił Ziółek?? ty też chodziłaś na ten wykład, i chyba masz w dodatku 5 a nie 4 w indeksie? ;-) a co to jest album, wiesz? nie taki na zdjęcia, uprzedzę pytanie.

    PS gdy na egzaminie próbowałam ustalić coś z dziewczynką obok, a ona mi poczęła klarować, że Perykles był tyranem, uznałam, że lepsze własne 3= niż cudze 2 z pięcioma wykrzyknikami. Tzn oczywiście nie, przeklinałam, że tak głupio usiadłam. no ale na szczęście jak zwykle próg trzeba było obniżyć ;-)

    OdpowiedzUsuń