środa, 2 września 2009

wojny odcinek 2

II

Strach
kosmatą łapą
pukał do okien.
Zaryglowane bramy.
Zamknięte okiennice.
Ale słychać było:
szli
miarowym krokiem.
Słychać było:
bębny,
śpiew,
łoskot
z ulicy.
Szli
Niemcy
w hełmach stalowych
spod Verdun,
znad Sommy,
znad Marny.
Szli zmarznięci w belgijskich rowach
kolonialni żołnierze czarni.
Szli
błękitni francuscy żuawi,
potopieni w jeziorach mazurskich Rosjanie.
Austriacy z jedenastu ofensyw Piawy.
Szli
zakłuci,
uduszeni,
strzaskani.

Z pól i lasów,
z dna oceanów
oto już wszyscy nadeszli.
Tłum
pod miastem, jak morze, stanął.
Szumią,
szumią
chorągwie i pieśni.

Odmarsz!

Ogromnym pochodem
rozlewają się
szeroko
po ziemi...

- Hej!
Mostem nam
wschody - zachody!
Idziemy!
Idziemy!
Idziemy!

(wciąż ten sam Broniewski, któremu - jak można zauważyć - wcale nie ostatnia wojna była wówczas ostatnią... Idealistyczni Francuzi jakoś okazali się przytomniejsi, ochrzcili ją Grande, nie Derniere. A poemat powstał AD 1923)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz