wtorek, 29 września 2009

smętek cywilizacji

Czytam "Melancholię". Wreszcie. Na liście lektur wylądowała parę miesięcy temu, wtedy, gdy odkryłam Kępińskiego. Późno? Późno. Lepiej późno niż wcale. "Rytm życia", który kiedyś kupiłam w taniej książce i odstawiłam na półkę w kategorii "do przeczytania" - to jedna z najważniejszych książek, które przeczytałam. Sięgnęłam po nią pewnej styczniowej nocy, w rozpaczy: zagubiona w gąszczu znaków zapytania, spłakana, bardzo, bardzo zmęczona. Nie wiem, dlaczego zaczęłam czytać właśnie to, a nie np. Musierowicz. Wiem, że Kępiński wylał miód na moje zrozpaczone serce. Wytłumaczył. Nazwał to, czego przez tyle lat nazwać nie umiałam, zadał pytania, które były we mnie, ale nie umiałam ich sformułować, wreszcie - udzielił odpowiedzi, takich, do jakich sam doszedł. Pokazał azymut. Genialny azymut.

x. Tischner zwykł mawiać o sobie: "najpierw jestem człowiekiem, potem filozofem, potem długo długo nic, a dopiero potem księdzem".

Zaprawdę zaprawdę powiadam Wam -
Kępiński wielkim lekarzem był.
Wielkim filozofem był.
Wielkim człowiekiem był.


Więc będą teraz wypisy z "Melancholii" w odcinkach. Trochę mam dylemat, czy lepsze długie posty, ale całościowe, czy pocięte na kawałki. Próbuję okrajać i wybierać, ale jest mi trudno. Można mi w tym pomóc i się wypowiedzieć w komentarzach, którą opcję PT Czytelnicy wolą. A jak nie, to wyjdzie w praniu. Howgh.

PS Podkreślenia moje.

* * *

W ostatnich latach wiele uwagi poświęca się nerwicorodnym czynnikom współczesnej cywilizacji. Zagadnieniem tym zajmują się ludzie różnych specjalności - historycy kultury, socjologowie, psycholodzy, psychiatrzy, filozofowie itd. Ale nawet niespecjalistę uderza dysproporcja miedzy naukowo-technicznymi osiągnięciami naszej cywilizacji a stopniem zadowolenia z własnego życia. Jest to swoisty smutek spełnionej baśni. Najśmielsze marzenia ludzkości ziściły się, a mimo to człowiek się nie cieszy, co więcej - jest niezadowolony z tego, co stworzył, z czasów, w których żyje, czuje bezsens własnej egzystencji, tęskni za formami życia bardziej prymitywnymi i prostszymi, za powrotem do natury, buntuje się przeciw czasom, w których żyje, nie widzi sensu swego życia, swej roli w tym, co go otacza, z zazdrością patrzy na ludzi żyjących w bardziej pierwotnych formach cywilizacyjnych, którzy potrafią cieszyć się życiem, szczerze śmiać się i bawić. A on sam, mimo wygód i wszelkich udogodnień, jakie przynosi współczesna cywilizacja, jest smutny, znudzony, niezadowolony z siebie i otaczającego go świata, nie widzi możliwości poprawy, lęka się zagłady atomowej.

SKĄD BIERZE SIĘ TEN SMĘTEK NASZEJ CYWILIZACJI?

Bardzo trudno jest odpowiedzieć na pytanie od czego zależy ludzkie szczęście i umiejętność cieszenia się życiem. Można jednak w przybliżeniu określić, jakie czynniki we współczesnej cywilizacji wpływają na obniżenie nastroju. Trzy grupy czynników, jak się zdaje, należałoby tu wyróżnić, mianowicie
  • te, które wpływają na wzrost uczuć negatywnych
  • te, które utrudniają realizację postawy "nad" (tendencji twórczych) i
  • te, które paraliżują tendencję do rzutowania się w przyszłości, nawet poza kres własnego życia (tendencje transcendentne).
1. Lebensraum
2. "Niestrawność" psychiczna i niemożność realizacji samego siebie
3. Antytradycyjność i antytranscendentyzm

Problem rozładowania uczuć negatywnych, umożliwienia realizacji tendencji twórczych i transcendentnych tkwiących w człowieku, jest, jak się zdaje, najważniejszym problemem naszej kultury. Na razie nie można przewidzieć, w jaki sposób będzie on rozwiązany, ale od tego, czy będzie rozwiązany i w jaki sposób zależy wyjście z kryzysu, jaki przeżywa nasza kultura. Kryzys ten, jak starano się tu wykazać, odbija się na życiu jednostek, nie pozwala im cieszyć się życiem i rozwinąć w pełni ich energii życiowej*.

(Antoni Kępiński, "Melancholia", Wydawnictwo Literackie, Warszawa 2003. s. 81, 88)


* W prezencie dla małego mishowca: Zob. poz. 137: Brzezicki E. Psychopatologia życia codziennego, PAN, Kraków 1970.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz