III
Idą żołnierze na zachód. Idą żołnierze na wschód.
W brzuch Europy, jak w bęben, tłucze karabin i but.
Idą zdobywać Warszawę, Paryż i Berlin, i Rzym.
W niebo ciskają pieśniami. W niebo bagnety i dym.
Idą, przechodzą, śpiewają: wielką ojczyzną jest świat -
ziemie i nieba, i morza - lata, miliony, ćmy lat.
Wieki przechodzą na przełaj. Wieki mijają jak próg.
Nie ma dla nieba litości: umarł, zabity już bóg.
Umarł, przebity pieśniami. Trupa zawloką na sąd.
Front w poprzek ziemi na niebo. Wszędzie na świecie jest front.
No więc 70 lat temu w dniu moich imienin zaczęła się drole de guerre. Długo nie rozumiałam, jak to możliwe, że Anglia i Francja nic sobie z niemieckiej agresji nie robiły i całe 3 dni im zajęło zauważenie, że na Polskę spadają bomby, że żołnierzyki nie są tym razem ołowiane, a karabiny nie z patyków.
Dotarło to do mnie w całej jaskrawości pewnego słonecznego, marcowego dnia w Rzymie. Parę tygodni wcześniej namówiłam tatę na bilety w promocji - na świecie napięcie, więc ceny spadały. Bilety kupiliśmy, w Iraku wojna wybuchła, a my w samolot wsiedliśmy, no bo w sumie - wojna była daleko, a bilety w kieszeni. Żona z nami nie wsiadła, ale nie z powodu wojny, a dziury w budżecie. No i cóż, w Rzymie były manify, tęczowe flagi w oknach z napisem "pace"; przyglądaliśmy się temu wszystkiemu w zasadzie tak samo jak starożytnym ruinom. Może to zły sen? Głupi amerykański wygłup? Może się jeszcze rozmyślą, na pewno się rozmyślą, przecież wojna jest bez sensu...3 dni, które na lekcjach historii wydawały mi się wiecznością, drole de guerre, której absurdu nie rozumiałam, oraz to, że we wrześniu 39 i przez następnych pięć lat ludzie chodzili do szkoły, pracy, imprezowali i jeździli na wakacje - nagle stało się jasne, jak to było możliwe, i że możliwe było w zasadzie tylko to. W Rzymie na Campo di Fiori... Dotarło do mnie, że nieczuła planeta ludzi nawet z okazji wojny nie jest łaskawa się - choćby na 3 dni - zatrzymać. Smutne. I z karuzelą na placu Krasińskich jakoś trudno mi się pogodzić.
Broniewskiego odcinki jeszcze 2. Nastąpią. W sumie wojna medialny temat, a blog to, jakby nie patrzeć, jakieś medium.
Czy to nie Ryszard Matuszewski wspominał kiedyś w dwójce, że karuzela na placu Krasińskich bynajmniej nie funkcjonowała w czasie, gdy płonęło getto? I że to ponoć takie poetyckie nadużycie Miłosza?
OdpowiedzUsuńOwszem, ale nie miał racji. Sprawa jest skomplikowana, a świadectwa częściowo sprzeczne, kiedyś się tym trochę interesowałam.
OdpowiedzUsuńPolecam tekst prof. Szaroty:
http://niniwa2.cba.pl/szarota_karuzela_na_placu_krasinskich.html
i wywiad z nim:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34889,6534257,Gdy_plonelo_getto_warszawiacy_sie_smiali_.html
Karuzela była. Wszelako zgadzam się z prof. Szarotą, że nie należy wyciągac z tego uogólniających wniosków.
mkw
A myślicie, że ma to jakieś znaczenie? To nie jest pytanie prowokacyjne.
OdpowiedzUsuńAle czy co ma znaczenie? Czy była czy jej nie było?
OdpowiedzUsuńmhm. czy była w tym miejscu, tego dnia, a nawet czy - w ogóle. czy to coś zmienia. w klimontowie, w jedwabnem nie było karuzeli. a były stodoły i inne takie.
OdpowiedzUsuńKażda rzecz na tym świecie ma znaczenie, lub go nie ma, w zależności od tego, czy je jej nadamy i po co. Co do samej karuzeli, ponieważ jej temat padł, to zadałam pytanie, bo słuchałam akurat tej audycji w dwójce i zagadnienie mnie zafrapowało. Jednak nie dlatego, bym fakt bycia lub niebycia karuzeli uznawała za znaczący dla problemów tak zwanej "znieczulicy" (co najmniej!), która jest niezależna od karuzel i innych takich.
OdpowiedzUsuńP.S. I wielkie dzięki za odpowiedź Anonimowego :)
OdpowiedzUsuńAnonimowy to byłam ja, MKW :-) Nie wiem czemu, ale czasem komentarze mi nie chcą wchodzić inaczej, niż z opcji "anonimowy".
OdpowiedzUsuńAd meritum: no, z tą karuzelą to jest tak, że ona nabrała rangi symbolu. Więc akurat w tym przypadku uważam za zasadne dociekanie, czy to nie był wymysł Miłosza.
Jeśli chodzi o zagadnienie bardziej ogólne - ja uważam (jako historyk, hehe), że wszystko ma znaczenie. Rzeczywistość składa się z całej masy szczegółów i szczególików i poszukując prawdy warto przynajmniej próbować zobaczyć całą tę mozaikę. A nie uogólnienia.
I protestuję przeciwko wymienianiu Klimontowa jednym tchem z Jedwabnem. ;->
chodzi ci o to, że w Jedwabnem nie ma karuzeli na cmentarzu? ;-)))
OdpowiedzUsuńRozumiem, że pytanie ma charakter żartobliwy, ale odpowiem poważnie.
OdpowiedzUsuńUważam, że zestawienie Jedwabnego z Klimontowem jest bardzo krzywdzące i jest mi przykro, kiedy ktoś obcy, np. JTB wymienia je jednym tchem, a jeszcze bardziej, kiedy robisz to Ty.
żartobliwy, żartobliwy, przecież było ;-) jak wół. ja też odpowiem poważnie, ale nie dziś.
OdpowiedzUsuńbtw, kiedy mi odpowiesz poważnie w kwestii md? ;-))))