niedziela, 17 kwietnia 2011

słoń a sprawa polska

Za każdym razem, gdy wypisuję awizo lub w pośpiechu wypełniam rubrykę "adres" w jakimś formularzu, klnę na potęgę. Wyklinam poetę nad poetami za to, że zesłał na mnie taki oto wiersz:

Kto pisze zamiast Kraków - K-ów?
Nikt. Nie ma w Polsce takich kpów.

Komu to wlazło w mózgownicę,
Na K-wice zmieniać Katowice?

Czy kto z Bydgoszczy robi B-oszcz?
(Jeżeli zrobi, to go schłoszcz).

Albo z Białegostoku - B-stok?
(Dostałby za to butem w bok).

Czy jest gdzieś znane jakieś Z-ane?
Czy ktoś tak skraca Zakopane?

Nie ma też u nas takich praw,
Żeby z Wrocławia robić W-aw.

A skądże ta nawyczka zła,
zamiast Warszawa pisać: W-wa? 

Kto to wymyślił, licho wie!
W Warszawie mieszkam, a nie w W-wie!

Kto z ośmiu liter robi trzy,
Mam go za cztery. Nie chcę W-wy!

Kto o Jej dobre imię dba, 
Pisze: Warszawa, nigdy W-wa!

A który z Was napisze tak,  
Ten nie warszawiak jest, lecz w-wiak.

(Prawda,  mój Wiechu, że to śmiech?
Prawda, że jesteś Wiech, nie Wwiech?)

- Kocham Cię, piękna! Kocham, o
Stolico moja! (A nie st-co!)

Wiwat WARSZAWA! Czcijmy Ją!
Precz z obrzydliwą, głupią W-wą!

J.T. poeta, co pochodzi
(mówiąc najkrócej) z miasta Łodzi. 

I mniej więcej z tych samych powodów, dla których nawet w nieszczęsnym awizie o moim mieście nie powiem W-wa, chciałabym, żeby mój lekarz nie mówił o mnie per lit, MD czy chad. A raczej żeby tak - nie myślał. Iza to Iza i już.

2 komentarze:

  1. W-wa mi nie przeszkadza.
    Po namyśle przypomniało mi się natomiast, że zdecydowanie przeszkadza mi SDF i JP2.
    Ciekawe.

    To mówiłam ja, mkw ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Popatrz, a dla mnie JP2 jest bardzo wygodne. Na SDF mam alergię do kwadratu, podobnie jak na IVG.

    Co ciekawe: gdy już kiedyś ustaliłam z pewnym żabojadem, że fraza "maladie venerique" nie spotyka się z jego zrozumieniem i ustaliwszy właściwą nomenklaturę zapytałam, czy używa w takim razie skrótu MST, powiedział, że nie. Bo rzecz jest na tyle poważna, że media się starają na nią sensibiliser. Z perspektywy SDFów to zaiste piękne.

    A na moim podwórku doprowadzają mnie do szału "myśli 's'". (W przenośni, nie dosłownie, zastrzegam, żeby nikt nie wzywał karetki). Bywa też tajemnicza "pani D" i "pani M", ale to mnie bardziej bawi niż wkurza. Choć pewnie jedno i drugie.

    OdpowiedzUsuń