środa, 6 kwietnia 2011

les grands esprits se rencontrent

Próbowałam kiedyś na własny użytek zdefiniować MD. Nie jestem specjalnie dumna z literackiego poziomu tej definicji, ale mimo tego ją tu zamieszczę. Uprasza się o wyrozumiałość, cel był czysto terapeutyczny.

   Na śmiech głośniejszy niż śmiać się należy
   Na powietrze które upaja
   Na zachwyt szczery najszczerszy dziecinny a nawet bardziej
   Na euforię orgazm na cześć codzienności

   Na strach co nie przestrasza a paraliżuje zatyka dech w piersiach dusi dławi a czasem ewentualnie zabija
   Na rozpacz jesienną świata
   Na wypalenie brak łez brak rozpaczy brak zachwytu i deficyt śmiechu

        [małe]
        [białe]
        [gorzkie]
        [pigułki]

        Stąd
        dotąd
        i szlus
        ani
        kroku
        dalej

   bo jakby co to tam za rogiem czeka
   kolega elektryczny pastuch z koleżanką siatką centylową
   połącz kropki
   nie wychodź za linię


A wklejam tu tę moją grafomanię dlatego, że eksplorując nie tak dawno temu tomik wspomnianej już Emily Dickinson znalazłam taki oto wiersz:

   Czyste Szaleństwo to najwyższy Rozum -
   Gdy je przeniknąć Zrozumienia błyskiem -
   A czysty Rozum to upadek w Obłęd -
   Lecz Większość - jak we Wszystkim -
   Narzuca swoje Kategorie -
   Przyjmij je - jesteś Normalny -
   Odrzuć - czekają na Furiata
   Kajdany i Kaftany.


           Much Madness is divinest Sense -
           To a discerning Eye -
           Much Sense - the starkest Madness -
           'Tis the Majority
           In this, as All, prevail -
           Assent - and you are sane -
           Demur - you're straightway dangerous -
           And handled with a Chain -


Hm. Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi?

(Barańczakiem oczywiście. Nie znam dobrze tego narzecza, a tradittore i tak zachwyca. Słusznie?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz