czwartek, 1 października 2009

lebensraum

Jest parę rzeczy w codziennej codzienności, których okrutnie nie lubię. To nielubienie wiele mnie czasem kosztuje, bo mało kiedy spotyka się ze zrozumieniem.

Nie lubię, nie trawię, nie znoszę:
1) telefonu gdy dzwoni, zwłaszcza jeśli jest to komórka a ja akurat robię siku w kiblu na stacji benzynowej w pozycji żurawia, a w/w gówno dzwoni mi w kieszeni
2) poczty głosowej
3) poruszania się samochodem i środkami transportu publicznego
4) nachalnych reklam na bilboardach, w skrzynce pocztowej, mailowej i pań dzwoniących z zaproszeniami na pokaz pościeli wełnianej oraz pana Dariusza Kąckiego wkładającego mi do skrzynki oraz w drzwi i na wycieraczkę ulotki firmy multimedia, a następnie wyciągającego mnie z wanny odwiedzinami w tym samym celu.

...i pewnie jeszcze paru rzeczy, będę donosić na bieżąco.
Zamiast tego zdecydowanie wolę:

1) mail lub gg, bo mogę odpowiedzieć na wiadomość wtedy, gdy mam do tego czas, głowę i ochotę. mogę oddzwonić, jeśli ktoś mnie prosi, zwłaszcza jeśli powie mi kiedy, a jeśli napisze, że to ważne i szybko, na pewno tym bardziej to zrobię.
2) sms, bo jest bardziej dyskretny i mniej inwazyjny, a odczytywanie go nie wymaga przykładania telefonu do ucha i słuchania pani z ery.
3) chodzenie na piechotę, ew. rower, nawet w mrozie i na deszczu. tylko na mniejsze odległości, dlatego marzę o wyprowadzce z Warszawy.
4) krajobraz miejski i wiejski nieupstrzony szyldami reklamowymi oraz święty spokój w moim prywatnym czasie i domu. z możliwością wykąpania się w wannie włącznie. Dlatego jw.

Dla większości rzeczy, których nie lubię, potrafię znaleźć realną alternatywę. Jeśli mogę mieć prośbę do osób, które lubią mnie - stosujcie te alternatywy.

Antoni Kępiński mówi, że to kwestia Lebensraumu. Pierwszy wymieniony przez niego w cytowanym dwa posty temu fragmencie NERWICORODNY CZYNNIK, powodujący SMĘTEK NASZEJ CYWILIZACJI. W następnym poście przepiszę jego słuszne poglądy na wszystko.

4 komentarze:

  1. ulotek Ci, o ile pamiętam, nie wrzucam, a dzwonić na szczęście sama też nie lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę telefonów! Taki trochę uraz po dwóch telefonach ze szpitala a właściwie już z kostnicy... Zresztą domyślnie mam wyłączony dzwonek w komórce i wszyscy znajomi wiedzą, że do mnie się nie dzwoni tylko pisze ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Samprasarano, chwała Ci i dziękczynienie!

    Pani Leśniezielona, oby więcej tak pokrzepiających przykładów. Bo niektórzy moi krewni i znajomi królika, z naciskiem na Krewni, nie potrafią się z moją telefonoawersją pogodzić. I myślą, że to przeciw nim. A to wcale nie tak. To przeciw kurczeniu się Lebensraumu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakodowałam i obiecuję poprawę ;)

    Chociaż sama z kolei nie lubię pisać smsów, szczególnie jak mam coś ważnego do wyjaśnienia, bo mam strasznie denerwujące klawisze w telefonie (za ktorym, nota bene, tez nie przepadam) i po prostu nie chce mi się z nimi męczyć ;).
    Poruszanie się samochodem też jest niefajnie, bo trochę zniewala, już transport publiczny daje więcej wolności, bo autobusu nie trzeba parkować i można w każdej chwili z niego wysiąść i zostawić go na pastwę losu ;)

    OdpowiedzUsuń