niedziela, 25 października 2009

słowo na niedzielę

Przeczytałam w zeszłym roku malutką, niepozorną książeczkę, która z różnych powodów okazała się dla mnie bardzo ważna - wydany w serii "Zaczepki" tekst (lub raczej kolaż tekstów) Stanisława Obirka "Religia - schronienie czy więzienie?". Oto fragment:

Na własny użytek ukułem wyrażenie, które akceptują również moi niewierzący przyjaciele: łaska wiary, łaska niewiary. W tym dość zaskakującym zapewne kontekście łaska jest rodzajem poczucia wdzięczności wobec Boga (dla wierzących) i wobec natury ludzkiej (dla niewierzących) za doświadczane poczucie wierności wobec własnego projektu życiowego. Wierności opłaconej nierzadko konfliktem z inaczej myślącym otoczeniem. Wydaje mi się, że takie spojrzenie na problem wolności stwarza przestrzeń, w której zarówno wierzący, jak i niewierzący mogą się spotkać bez poczucia wyższości czy niższości. krótko mówiąc, najważniejszą sprawa jest  egzamin z condition humaine, która czyni nas pielgrzymami w drodze do wciąż nieznanego celu. (...)

Pozwolę sobie przywołać bliskie mi stwierdzenie Leszka Kołakowskiego, który we wprowadzającym eseju do książki "Co nas łączy? Dialog z niewierzącymi" - "Wiara dobra, niewiara dobra" napisał: "wiara jest prawomocna. Niewiara jest prawomocna. Nie są to jednak dwa sprzeczne wzajem korpusy doktrynalne, dwa zbiory twierdzeń, ale raczej przeciwstawne postawy umysłowe i moralne. mniemam, że obie są potrzebne naszej kulturze". Ja mniemam podobnie. 

I ja (=iza) takoż mniemam.

No tak, ale jaki to ma związek z tytułowym pytaniem o charakter religii - schronienie czy więzienie? Ano taki, że Leszek Kołakowski właściwie na nie odpowiedział - to zależy. Bywa, że człowiek wierzący dostrzega w religii schronienie, rodzaj ochronnego parasola przed niepokojącymi pytaniami i udrękami ducha, ale bywa i tak, że dla niewierzącego sama perspektywa rezygnacji z autonomii rozumu jawi się jako nieznośnie opresyjna i w gruncie rzeczy niegodna człowieka myślącego. Osobiście obie perspektywy uznaję nie tylko za możliwe, ale w pewien sposób obecne jednocześnie w moim postrzeganiu religii. Zdałem sobie z tego szczególnie wyraźnie sprawę, gdy napięcie pomiędzy instytucjonalną formą religii a moimi własnymi przemyśleniami stało się coraz bardziej dotkliwe. Zresztą dla obu stron. 

Takoż również mniemam. Co prawda instytucjonalna forma religii specjalnie chyba nie przejęła się dotkliwym napięciem emocjonalnym, jakie odczuwam. Taka różnica między byciem celebrytą a małym żuczkiem. Ma laasot.


PS A dziś życzę wszystkim wszystkiego itd z okazji obchodzonego w dniu 25 października Dnia Kundelka (o którym to fakcie poinformowała mnie przed chwilą wraz z okolicznościowymi życzeniami w pakiecie moja niezastąpiona starsza siostra).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz