piątek, 23 października 2009

po co komu tutor

-----------------------------------------------------------------
From: (przeterminowana, upierdliwa) studentka
Sent:
Friday, October 02, 2009 6:08 PM
To: tutor

Subject:
PROSZE ZWONIDź JEźLI KTO HCE PO RADY
-----------------------------------------------------------------

Zgodnie z napisem na kołatce - dzwonię. Do tutora (jeszcze). W kwestii newralgicznej bo/i wstydliwej. Z pytaniem: Co Pan myśli, co by Pan radził, znając mnie i res.
Ad rem:

Przygotowanie 60 stron lektur na egzamin mgr jest dla mnie - z oczywistych i znanych nam obojgu powodów - łagodnie mówiąc dużym wyzwaniem. Zabierałam się już do tego parę razy, ale wychodzi mi na to, że straciłam dar podzielnej uwagi w czynnościach życiowych i muszę po kolei. Więc chwilowo odłożyłam i skupiam się na Leukonoe. Ale jakiś czas temu przyszło mi do głowy jedno rozwiązanie i myśl ta natrętnie powraca. nie wiem, Czy jest mądra i na ile. Pytam - co wydaje się Panu mądrzejsze/bardziej skuteczne:

a) napisać pracę mgr, złożyć ją a następnie usiąść na 4 literach ze słownikiem, perseuszem i dobrymi ludźmi, i przegryzając się przez tekst z bólem uczyć łaciny i greki na nim? myślę, że per saldo trochę się nauczę, klapki w głowie otworzą i że po przeczytaniu 5 stron poetyki kolejne 10 pójdzie mi szybciej, no i tak dalej funkcją daj Boże wykładniczą.


Plusy:

  • 30% czasu na mgr i lektury, 10% na pracę wyrobniczą o poranku, 30% na spanie, 30% na inne funkcje życiowe z czarnymi dziurami włącznie. Szacunek dość optymistyczny, biorąc pod uwagę porę roku. 
  • Ból, pot i łzy = namiastka zadośćuczynienia => trochę ulgi i mniejszych wyrzutów suma.
Minusy:

  • frustracja i zniechęcenie oraz 
  • wykorzystywanie krewnych i znajomych, bo na korki funduszy brak

b) pochodzić grzecznie w październiku, listopadzie i grudniu, na prawach (a tym samym przywilejach i obowiązkach) wolnego słuchacza na następujące zajęcia:
- GOJŁ z Krzysztofem (2x2h)
- Grekę 2 rok z p. Mikułą (3x2h, w grafiku pasuje mi 5 z 6) Myślę, że zarówno Krzysztof, jak i p. Monika by mnie na zajęcia wpuścili, i że żadne z nich ani by mnie nie zjadło, ani mi nie odpuściło.

Minusy

  • kosztem czasu na mgr, opracowywanie lektur i pracę wyrobniczą.
  • Zmiana proporcji: 10% mgr i lektury, 20% zajęcia, 10% praca wyrobnicza o poranku, 30% spanie, 30% reszta.
Plusy:  
  • zrobię to, co dawno zrobić powinnam i co robić AD 2001/2002 próbowałam, a czego wykonanie z przyczyn obiektywnych wówczas możliwe nie było. 
  • Co poprawi humor, ułatwi zmierzenie się z tekstami i zachęci do tego.
    Co w ostatecznym rozrachunku zaowocuje lepszym opracowaniem tekstów i o milimetr mniejszymi wyrzutami suma. 
  • Last but not least, zamiast dręczyć krewnych i znajomych po godzinach, będę mogła podręczyć prowadzących w godzinach pracy.

Hm. Jak tak to rozpisałam, to mnie wychodzi na b).
Choć nieco się go boję, że zamiast pisać wciągnę się w grekę i łacinę i znowu zgubię ostateczny cel studiów, którym de facto (i o zgrozo) są trzy literki, a nie nauczenie się łaciny i greki na poziomie przedwojennej
matury. Bo ten cel prawdziwy, czyli dorośnięcie - już dawno osiągnęłam. I dlatego mierzi mnie to, że za to nie dają dyplomu...

No ale co Pan myśli w rzeczonej kwestii?

skruszona i mocno onieśmielona
jeszcze studentka
ib.


-----------------------------------------------------------------
From: tutor
Sent: Friday, October 03, 2009 10:52 AM
To: (przeterminowana, upierdliwa) studentka

Subject:
Re:PROSZE ZWONIDź JEźLI KTO HCE PO RADY
-----------------------------------------------------------------

Myślę, że nie bierze Pani pod uwagę jeszcze jednego 'minusa' (by użyć Pani terminologii) w odniesieniu do rozwiązania 'b'; a mianowicie, ja nie wierzę w to, że nawet chodząc na zajęcia w charakterze wolnego słuchacza nie rozdrobni się Pani na tematykę zajęć, pewien pomysł, który wpadnie do głowy ni z tego ni z owego, brak zgody na jakieś sformułowanie itp., itd., co spowoduje, że czas na przygotowanie lektury radykalnie się zmniejszy. Wtedy proporcje będą zupełnie inne i pomysł po prostu spali na panewce, powodując 'frustrację i zmęczenie'...

Ostatecznie to Pani podejmie decyzję, natomiast, jeżeli mam coś sugerować, to jednak rozwiązanie 'a', a frustracji i zmęczenia nigdy Pani nie uniknie, jeżeli mierzyć już miarę dorosłości.

Pozdrawiam,
RAS


--------------------------------------------------------------
From: (przeterminowana, upierdliwa) studentka
Sent:
Friday, October 02, 2009 6:08 PM
To: tutor

Subject:
PROSZE ZWONIDź JEźLI KTO HCE PO RADY
----------------------------------------------------------------------------
Dzień dobry.
Ughhhhh.

I tym sposobem staje się Pan głosem rozsądku, podejrzewam, że w 100% pokrywającym się z głosem mojej pani Marysi - bo jej tego pytania to nawet nie ośmielam się zadawać. Ale dziękuję, naprawdę, bo w zasadzie o taki feedback mi chodziło. Jakiś cichy głosik też mi to mówi, ale pokusa... no, pokusa zawsze jest. Gdyby jej nie było, nie uczylibyśmy się tybetańskiego i nie czytali gramatyk malajalam ;)

Tak, obawiam się, że "minus" sformułowany jest bezbłędnie, choć to nieprawda, że go przeoczyłam - to miałam na myśli mówiąc, że błyskawicznie zgubię cel. Cały problem moich studiów na tym polega. Że w ciągu pół roku zapomniałam, że chodzi o 3 literki, a przeformułowałam to sobie, że chodzi o króliki z kapelusza. Co po 3 miesiącach zamieniło się w konkret: nie dać się Smokowi i udowodnić mu, że zrozumiem, o czym mówi. Mhm. Cel w zasadzie osiągnęłam (w takim stopniu, w jakim mnie interesował - królika na własny użytek wyciągnąć potrafię i językoznawcze iluminacje co jakiś czas przeżywam). Ni cholery  nie mogę się pogodzić z tym, że nikt mi za to nie chce dać dyplomu, summa cum laude najchętniej. No i tak............ Gdyby gubienie celu na czas stało się dyscypliną olimpijską, miałabym złoty medal w kieszeni.

Co do frustracji... najgorsze jest to, że ona powoduje rzucenie przedmiotem o ścianę i zapadnięcie się w czarną dziurę, a to wybitnie nie sprzyja rozprawieniu się z problemem. Może jednak spróbuję metodą wymyśloną wcześniej, czyli siedzenia na 4 literach z dobrą duszą na krześle obok i mottem - "ryjem i do przodu", nie ważne w jakim tempie. Z prośbą o wsparcie moralne w takim razie.

Dziękuję raz jeszcze za odpowiedź i utwierdzenie w tej resztce rozsądku, która mi jeszcze została, a może - która dopiero się rodzi (bóle porodowe Mesjasza?). Jak byłam mała, mama zawsze powtarzała mi "rusz rozumkiem". Hm. Staram się jak umiem, ale obawiam się, że ona czasem nie przewidziała możliwych rezultatów ;)

ib.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz