wtorek, 28 lipca 2009

abulia

Na ulubionym (? - a przynajmniej jednym z ulubionych) forów aktualnej kretynki przeczytałam dziś:

Abulia
(gr. αβουλία - brak woli) - objaw kliniczny pod postacią zaburzenia aktywności, polegający na chorobliwym niedostatku lub braku woli, który przejawia się w niemożności podejmowania decyzji i działania. Objaw charakterystyczny dla depresji endogennej, schizofrenii oraz uszkodzenia płatów czołowych (zespół czołowy). Czasem zamiast terminu abulia używa się słowa hipobulia - podkreślając tym samym, że chodzi o obniżenie aktywności, a nie jej całkowity zanik.

Patrzcie państwo. Na to się dziś skarżyłam mojemu panu dr. Tylko nazwałam to jakoś mniej delikatnie - opieprzaniem się.

A poza tym to wisi tu to chorowanie i wisi, bo abulia dopadła też rudą. Niby łeb się wyprostował, oczy przestały latać, kicamy raczej prosto a nie jak pijany marynarz i nie wywalamy się po drodze, ale znów wróciłyśmy do etapu gerberka do dzioba. Jak już ją unieruchomię to nawet całkiem współpracuje: wieczorem tym sposobem wciągnęła prawie pół słoiczka. A gdy się do niej zbliżam o poranku, nie wiedzieć czemu warczy na mnie i rzuca się z pazurami. Pewnie chodzi jej o tę igłę w kark, ale ja igłę przynoszę dopiero w drugim rzucie, najpierw przychodzę się przywitać, więc nic nie rozumiem. Szczeżujskiego chorowania mam już serdecznie dość, i ona chyba takoż. Zapomniałam się chyba pochwalić, że w czasie pochłaniania w/w geberka zostałam obsikana. Ot, szczegół.

PS Może mnie ktoś też powinien karmić gerberkiem i strzykawką, hm? A tu żona w Paryżu i nie zrobi z owsa ryżu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz