W domu będę pewnie jeszcze długo dosalać atmosferę na widok pogryzionych pudeł, nadczytanych książek, koronkowych prześcieradeł w trójkątny wzorek, zagubionego bobka czy źdźbła siana zaplątanego w przypadkowym miejscu. Co do dwóch ostatnich, to krakowskie doświadczenie pokazuje, że pod względem chowania po kątach zachowują się identycznie jak igły z choinki i piasek znad morza.
Szczeżuja zamieszkała z nami w niedzielę, 11 czerwca AD 2006 i pokicała na niebieskie pastwiska wczoraj, w piątek, 31 lipca 2009, chwilę przed jedenastą. Trzy lata i pięć tygodni, tylko tyle i aż tyle.
I to wcale nie tak miało być. To nie był plan na te wakacje, i na pewno nie na ten rok. Miałyśmy tu teraz siedzieć dwa tygodnie z Horacym i Rudą, kicać szczęśliwe po całej działce, częstując się czym dusza zapragnie prosto z grządki, buszować w lesie i pod gankiem, a nie zamieszkać na zawsze w lesie pod brzozą, w suchej, zimnej piaszczystej ziemi.
Niebo to jest małe miasteczko w niedzielę,
Gwiazdy gapią się na ziemię z okien.
A wiadomo że gwiazd jest wiele,
i że wszystkie są niebieskookie...
;*************************
OdpowiedzUsuńNo ale tak nie miało być!!!! Miało być już dobrze!!!!
Solę teraz razem z Wami. Ale mi przeraźliwie smutno.
Czasem wszystko jest do bardzo do niesprawiedliwej dupy!
Trzy lata? Wydawalo mi sie, ze już od strasznie dawnych czasow Ruda była moją małą znajomą.
OdpowiedzUsuńBędę tęsknić za Szczeżujstwem :-(
Ano. Mnie też się wydaje, że była od zawsze......
OdpowiedzUsuńTym bardziej boli, że tak króciutko. Nie oczekiwałam, że dożyje lat 12 czy 14, choć znam takie króliki. Ale mogłaby chociaż 8..... Żyła krócej niż Księżniczka, i megapostęp króliczej weterynarii w ostatnim dziesięcioleciu jej nie uratował :( Mama śmiała się ze mnie, gdy opowiadałam jej o domu, który będę miała na wsi, że trzeba będzie jakoś sprytnie ogrodzić teren, żeby Szczeż mógł po nim hasać...
Wciąż nie mogę się nauczyć, że jej nie ma.
Nie doczekała, żeby się z tobą pożegnać.
Cóż, śmierć istnieje, jak mawia Freud i psychoterapeuci.