środa, 9 marca 2011

lachn iz gezunt

- Eh, wie Pan, kiedy zaczynałam się leczyć, to myślałam, że te leki tak po prostu WYleczą, pstryk i już. A teraz... z czasem człowiek robi się coraz mniej wymagający - powiedziałam dziś filozoficznie mojemu panu doktorowi. Nuta spokojnej ?rezygnacji? doprawiona porcją cynizmu, a jednak... jednak wciąż mokro w oczach i solidna gula w gardle.

- To dostanie Pani jeszcze morfologię z rozmazem - powiedział ówże wpatrując się w monitor i uśmiechając spod nosa - żeby jakoś Pani zrekompensować niemożność wyleczenia.

(kurtyna)


PS Lachn iz gezunt, doktojrim hejsn lachn, śmiech to zdrowie, lekarze każą się śmiać - głosi żydowskie przysłowie. Uczyli mnie też tego w domu, intensywnie. I wychowawca w liceum również fundował nam w tej kwestii niezły trening. Ciekawe tylko, czemu przez trzy i pół roku pani Marysia cierpliwie zadawała mi pytanie: "Pani Izo, czy to NAPRAWDĘ jest śmieszne?" Gdzie jesteś, Polyanno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz