piątek, 15 marca 2013

dowody na istnienie

Na zajęciach o wariatach pan pokazywał obrazy. Jidysze cajt pozbawiło mnie przyjemności obcowania z pierwszymi, szczęśliwie załapałam się na dwa ostatnie: "Melancholię" Malczewskiego oraz nieznane mi wcześniej wątki żyrafio-słoniowe.

O "Melancholii", która na świeżo zapachniała mi uchem od kartofla, pomyślałam melancholijnie, że pamiętam ją ze szkoły, nie pamiętam tylko z której. Z podręcznika jakiegoś. W sensie do historii. Omawiana w podstawówce? Omawiana w liceum? Na historii? Na polskim? A może - wycięta z podręcznika do podstawówki w czasie maratonu na potrzeby zdawania z historii ludzi? Nie wiem, styki nie działają. Za to wiem co innego: patrzeć na ten obraz przed i po doświadczeniu depresji - to - - - to nie jest to samo. Dreszcz metafizyczny, napisać by się chciało, z subtelnym zastrzeżeniem, że tak samo on μετα, jak była τα φυσικα.

Na Dalego patrzę z rozdziawioną gębą. Jak często. Grupa kłóci się, czy morda w rogu jest z obrazu, czy może ktoś ją dokleił. Mnie najbardziej uwiera samolot i jakaś taka ogólna pomilitarna groza. Pytam. Pan wyjaśnia, że motyw typowy jak żyrafa. Dziwne, myślę sobie, jakoś nie zapamiętałam samolotów i pocisków. Ale masz album w domu, sieroto, przejrzysz go sobie i się dokształcisz, w miarę możliwości nie psuj panu zajęć.


-----------------------------
i gdzie tu dowód na istnienie, zapytasz, czytelniku
a ja ci odpowiem לכל זמן ועת לכל חפץ תחת השמים
----------------------------------------------

W trzynaście godzin później, gdzieś w okolicach czwartej nad ranem, z braku lepszego zajęcia czajnik świruje na gazie, a iza buszująca w nocy węszy, co by tu. Wzrok mętny padł na karton, co to od czasów poremoncia cierpliwie stoi na środku kuchni i czeka, aż zawartość łaskawie przetupta do biblioteki.

"jeśli już i tak się tłukę to może by tak wreszcie..."
"może lepiej napisz te raporty, co czekają od grudnia, dziewczyno bez loków"
"karton czeka od sierpnia powinien mieć pierwszeństwo"
"z tamtego będzie kasa"
"z tego porządek, też wymierny profit"
"raporty są w twoim interesie"
"porządek w chałupie też"
"wywalą cię z roboty"
"chowanie książek jest fajniejsze"
"brakuje ci na życie i lubisz tę pracę że przypomnę idiotko"
"ten karton mnie wkurza i potykam się o niego"
"tym niemniej argument finansowy ma inną przewagę"
"dobra widzę konflikt chwilowo oderwę się od niego włączę kompa zaleję herbę i podlawszy mózg salomon zdecyduje ja niewinnie roboczo obstawiam że wygra Wielki Prokrastynator a nuż się pomylę"

Włączyłam.
Zalałam.
Wzrok padł na karton.
Na wierzchu leżał album.
W czerwonej okładce.
Album czyj?
No wiec nie, nie Malczewskiego, nie trafili państwo. 


Uśmiechnęłam się serdecznie do pana z cygarem:
"dobra, w takim razie poszukam tych samolotów, będzie z głowy" 
"trochę się przykurzył może by go wytrzeć"
"teraz nie masz sprzątać tylko szukać samolotów azymut się zmienił"
"czy one nie mogłyby być bardziej stabilne te azymuty"
"widać nie mogą taki feler"
"o rany ale to waży"
"sztuka czy zmienność losu"
"wash and go"
"to może z herbą i sztuką na kanapę będzie wygodniej"
"swoją drogą płonąca żyrafa jako lek na bezsenność zakrawa na perwersję"
"ciekawe czy tam naprawdę są te samoloty"
"i na czym się otworzy, też ciekawe"

Pan z cygarem uśmiechnął się do mnie:


















W prawym górnym rogu zęby wyszczerzyły cztery cyferki: 1945. O. To wiele tłumaczy. Jeszcze raz czytam tytuł: "Idylla atomowa i uraniczno-melancholijna". Z zajęć zapamiętałam "Atomic melancholy", nie wiem, kto był wybiórczy: pan czy moja pamięć. Heh, czyżby prorokini we własnym kraju słusznie przewidziała, że zgłębienie kwestii niepokojącego ją samolotu zepsułoby tok wykładu? Alias im bardziej patrzę na ten obraz, tym bardziej opozycja endogenne : reaktywne nie przestaje mnie śmieszyć. Tak śmieszyć, jak przerażać i tak przerażać, jak śmieszyć. Swoją drogą, może to o to chodziło Dalemu? 


----------------------
no więc nie. to nie był dowód na istnienie Freuda. 
to był dowód na istnienie SENSU. 

αμην αμην λεγω υμινpotykanie się przez minione pół roku o stojący na środku kuchni nie rozpakowany karton z książkami miało swój głęboki sens, ukryty τέλος. ha! 


/
a
logika
nakazuje
wnioskować
że  
jak 
mnie 
wywalą 
z roboty, 
to 
pewnie 
też 
w tym 
jakiś 
telos 
znajdę
oby
oby














.
choć
właściwie
mogliby
nie



























/.

2 komentarze:

  1. Bardzo mi się ten tekst podoba. Zgrabną pętlę robisz, fajnie ujmujesz myśli w słowa, dobrze się czyta. Nie zmarnowałem czasu :) Puenta też dobra.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, jaki smakowity komplement na dobry początek dnia :)

    OdpowiedzUsuń